wtorek, 19 lipca 2011

Wyprawa na Giewont

Giewont

Autorem artykułu jest Marcin Walczak



Zakupiliśmy bilety wejścia do Tatrzańskiego Parku narodowego i opieszałym tempem rozpoczęliśmy naszą przechadzkę po dolinie. Prawie cały czas towarzyszy nam Strążyski Potok, płynący to z lewe strony, to znowu z prawej. Poranna pora powoduje, że szlak nie zapełniła się dużą ilością ludzi.

Szlak żółty doprowadza nas do wodospadu Siklawica. Wodospad jest dwupoziomowy, a jego wspólna wysokość to 23 metry. Z czego 10 metrów przypada na ścianę dolną. Wodospad położony jest pod północną ścianą Giewontu. Podobno nazwa wodospadu wywodzi się od Wielkiej Siklawy w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Niegdyś nazywany był także Siczącą, Siczawą, Siklawą. Pomiędzy elewacjami, mieści się półka skalna, w której powstał tzw. kocioł eworsyjny - wygłębienie wypełnione wodą, które powstało pod wpływem uderzeń wody i fragmentów skalnych. Korzystając, że przy Siklawicy nie było zbytnio wielu ludzi, bez pośpiechu delektowaliśmy się tym tym magicznym miejscem, sporządzając pamiątkowe fotki.

Giewont

My wracamy się w stronę mostku, z jakiego czerwony ślad doprowadzi nas na Giewont. Przechodzimy Potok Strążyski i kierujemy się w stronę Przełęczy w Grzybowcu. Pójdziemy boczną dolinką pomiędzy szczytami Grzybowca i Łysianki. W pewnym momencie uwidocznia się nam okazała Sarnia Skała i Długi Giewont. Przed nami dosyć żmudne i wymagające kondycji przewyższenie przez las. Oznacza to naturalnie dużą liczbę postojów. Dróżka się zwęża i pojawiają się schody... Trzeba przyjąć, że mimo wielu odpoczynków, całkiem żwawo upłynął czas "wspinaczki" na Przełęcz w Grzybowcu.

Szlak czerwony skręca w tym miejscu w lewo, cały czas wiodąc nas w kierunku Giewontu. Przemieszczamy się łagodnym grzbietem Grzybowca. Niestety te piękne tatrzańskie realia nie odbywają się nazbyt długo. Do fabuły wstępują bez zahamowań, nieugięte, nie widzące barier, ohydne muchy. Niestety mój zapach przyciągał je najbardziej. Reklama Axe nie tak miała działać! Muchy były tak nachalne, że nawet kilkakrotnie wpadały w kadr, kilku fenomenalnych zdjęć. Niestety jest to batalia z wiatrakami. Mimo plagi much kierujemy się dalej w kierunku Grzybowca. Znajduje się on na wysokości 1417 m n.p.m. Następnie dochodzimy do małej polanki w zniżeniu grzbietu. Widok jak zawsze okazały. Przed nami Kopa Kondracka i Małołączniak, na jakiego poprzecznym odejściu mieści się wspaniała Wielka Turnia. Wielka Turnia 1765 m n.p.m. spada w kierunku górnych działów Doliny Małej Łąki. Patrząc na południowy-wschód możemy podziwiać ściany Giewontu jak również Mały Giewont. A muchy wciąż zamęczają, jednakże przed nami coś czego się nie spodziewaliśmy. Ze szlaku dobiega melodia. Typowy Boombox, z jakiego dochodzą dźwięki rosyjskiego hip-hopu lub bardzo zbliżonej gatunkowo muzyki. Po prostu bosko! A poźniej się niektórzy dziwią, że w Tatrach są wypadki i ktoś spada w przepaść. Z uciechą bym popatrzał, jakby nawet samo radyjko poleciało w Dolinę Małej Łąki. Rosjanie (była ich cała pielgrzymka, niektórzy w stylowych sandałach) dzień wcześniej celebrowali zwycięstwo nad Holandią w EURO 2008. Rozumiem, ale dlaczego szlaku na Giewont przedłużają świętowanie? Od tej pory zaczęło robić się tłocznie na trasie.

Krzyż na Giewoncie

Tymczasem trasa unosi się po zboczach Małego Giewontu. Przed nami żeberko skalne z malutkimi detalami wspinaczki. Dalej trawersujemy spadek Małego Giewontu i docieramy do Przełęczy Siodło. Tutaj następny spoczynek, jakkolwiek właściwie go zmniejszamy, żeby prześcignąć pozostałe grupy i uniknąć zatorów na Giewoncie, których z pewnością i tak nie ominiemy.

Bardzo często się zdarza, że pod Giewontem tworzy się kolejka... Kolejka osób czekających na wyjście. Takie realia to codzienność w sezonie letnim. My mamy szczęście, nie musimy czekać i ochoczo rozpoczynamy nasze podejście. Szlak prowadzący na Giewont jest od pewnego momentu jednokierunkowy. Zapewnia to płynne osiągnięcie wierzchołka, choć i tak raz po raz, ktoś powraca. Najpierw do pokonania mamy zakosy, dalej zaczynają się skały i łańcuchy. Trzeba przyjąć, że same skały są bardzo niebezpieczne. Turystom w sandałach mocna współczujemy, gdyż te równe płyty są wyślizgane i prosto tutaj o poślizgnięcia oraz upadki. Sam zaczątek jest najgorszy - absolutnie płaska, śliska płyta, w której powycinane są drobne schodki. Jednak pierwszy z nich prędzej przeznaczony jest dla osób dość strzelistych i bez szczególnych manewrów ciężko jest tam się dostać. Nie należy też ufać wyciętym schodom, gdyż one też są bardzo śliskie. Dalej ścieżka jest znacznie łatwiejsza, poruszamy się po zrębach skalnych, które są znacznie pewniejsze i z łatwością wspinamy się ku szczytowi. Heniek z Rafałem troszkę nam odskoczyli, my stałym tempem wspinamy się za nimi. Dochodzimy na sam czubek, na jakim to znajduje nieco miejsca dla siebie. Trzeba potwierdzić, nie jest jeszcze tak tłoczno.

Giewont, westchnienia ludzi na Krupówkach. Giewont, dostojny drzemiący rycerz dominujący nad Zakopanem. Giewont - góra symbol. Giewont, to także wysoki, żelazny krzyż, podczas nawałnicy przyciągający pioruny rażąc zabłąkanych turystów. Parę wędrowców rocznie przeżywa takiego porażenia. W wypadku burzowej pogody, radzimy unikać tego miejsca i jak najprędzej zejść ze szczytu.

O widokach z Giewontu, też wiele można pisać. Warto ich zaznać samodzielnie! Każdy tatrzański zakątek ma swoją specyfikę i klimat. Od południa podziwiamy masyw Czerwonych Wierchów, na południowym wschodzie Kasprowy Wierch, Świnica i reprezentatywna Orla Perć. Od północy Dolina Strążyska, Sarnia Skała i miasto Zakopane. To tak w ramach dużego skrótu.

---

2be inspired - wycieczki weekendowe po Polsce


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz